Recenzja #113: Szukam swojego jasnego miejsca.

wszystkie-jasne-miejsca

Tytuł: Wszystkie jasne miejsca
Autor: Jennifer Niven
Wydawnictwo: Bukowy Las
Ilość stron: 424

Gdy poszłam do Empiku by kupić jakąś książkę, ot taki kaprys mola książkowego, nie wiedziałam na jaką powieść mam ochotę. Po ostatnim przeczytaniu “Pojedynku”, myślałam o dystopii, która znów by mnie zachwyciła i wzięła w swoje macki. Ale po dłuższym namyśle (tak naprawdę losowaniu) wybrałam “Wszystkie jasne miejsca” i… wpadłam w wielką melancholię.

Theodore jest zafascynowany śmiercią. Codziennie rozmyśla nad sposobami, w jakie mógłby pozbawić się życia, a jednocześnie nieustannie szuka – znajdując – czegoś, co pozwoliłoby mu pozostać na tym świecie. Violet żyje przyszłością i odlicza dni do zakończenia szkoły. Marzy o ucieczce od małego miasteczka w Indianie i niemijającej rozpaczy po śmierci siostry. Kiedy Finch i Violet spotykają się na szczycie szkolnej wieży – sześć pięter nad ziemią – nie do końca wiadomo, kto komu ratuje życie. A gdy ta zaskakująca para zaczyna pracować razem nad projektem geograficznym, by odkryć „cuda” Indiany, ruszają – jak to określa Finch – tam, gdzie poprowadzi ich droga: w miejsca maleńkie, dziwaczne, piękne, brzydkie i zaskakujące. Zupełnie jak życie. Wkrótce tylko przy Violet Finch może być sobą – śmiałym, zabawnym chłopakiem, który, jak się okazuje, wcale nie jest takim wariatem, za jakiego go uważają. I tylko przy Finchu Violet zapomina o odliczaniu dni, a zaczyna je przeżywać. Jednak w miarę jak świat Violet się rozrasta, świat Fincha zaczyna się gwałtownie kurczyć./bookgeek.pl

Przed roztrząsaniem fabuły, muszę powiedzieć, że nie rozumiem porównywania tej książki do John’a Green’a, bo osobiście za autorem tym nie przepadam, a “Wszystkie jasne miejsca” podbiło moje serce. Do tego nie mówiłabym, że kto pokochał Eleonore i Parka będzie oczarowany tą historią, bo to jest opowieść w kompletnie innym klimacie i z inną nutą w tle. Dlatego ja powiem po prostu, że jeżeli macie ochotę na historię o miłości, napisaną pięknym językiem, niepowtarzalną i pełną bólu, to to jest ta powieść.

Jeśli zaś chodzi o opowieść samą w sobie, to niby nie ma w niej nic takiego, większość osób powie, że jest schematyczna i do przewidzenia. Jednak dla mnie, była idealna. Miała w sobie ból, cierpienie i przekazaną mądrość dla młodych ludzi pełnych wad i mających swoje wewnętrzne problemy. Uwielbiam książki, które poruszają a ta właśnie to robi, dotyka serca i zostawia w niej pewną miłość do życia i do tego co nas otacza.

Bohaterowie.. Uwielbiam postaci pełne pasji, inteligentne i bardzo dobrze skonstruowane psychologicznie. A charaktery pojawiające się w tej powieści mają jeszcze więcej, bo posiadają swoją zabawną i ekstrawertyczną stronę. Miłość rodząca się pomiędzy głównymi bohaterami jest nietypowa, ma w sobie ten pierwiastek szaleństwa, który zaszczepia nam marzenie o takiej właśnie miłości, która będzie nieodpowiedzialna i dająca życie. Pokochałam Violet, pokochałam Fincha, uwielbiam ich obu i dołączają oni do grona moich ulubionych bohaterów książkowych, bo nie może być inaczej.

Autorka pisze nie dobrze, pisze cudownie. Potrafi poprzez zdania przekazać wielki ładunek emocjonalny, który pociąga do rozmyślań i do wczytania się w tą historię jeszcze bardziej i głębiej. Dialogi są zabawne i przemyślane a opisy barwne i niespotykane.

Reasumując: Czy trafiłam na dobrą książkową passę? Chyba tak. Bo to kolejna powieść ostatnio, która mnie wciągnęła, chwyciła za serce i po prostu zwaliła z nóg. Pokochałam styl autorki, bohaterów i historię przedstawioną przez autorkę, a do tego jeszcze ta piękna okładka. Ta opowieść daje do myślenia, skłania do refleksji i po prostu daje impuls do zatrzymania się i pomyślenia o tym wszystkim co nas otacza. Jestem wzruszona, poruszona i wniebowzięta, że jednak chwyciłam tą powieść w dłonie i wpadłam w świat Violet i Fincha.

Książka pochodzi z zasobów własnych.

Mało oryginalna

3 uwagi do wpisu “Recenzja #113: Szukam swojego jasnego miejsca.

  1. Kurcze, na początku pomyślałam, że kocówka recenzji – Mało oryginalna – tyczy się książki i byłam w szoku, bo przecież ją zachwalasz. A potem się zorientowałam, że to Twój pseudonim 😀 Hahahaha, brawo Tirin, jesteś prawdziwym sherlockiem 😀 A co do książki – biorę w ciemno. przekonałaś mnie! 😀

    Polubione przez 1 osoba

    1. Haha, nikomu chyba nigdy się nie zdarzyło nic takiego, żeby moje pseudo wziął za podsumowanie, ale musiał się zdarzyć ten pierwszy raz XD A książkę chwytaj, tylko przygotuj się na kompletnie odejście od rzeczywistości i wypłakanie kilku paczek chusteczek 😀

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do Tirindeth Anuluj pisanie odpowiedzi